Przez
całą podróż Spark przyglądała mi się, a kiedy ja na nią spojrzałem
odwróciła głowę i udawała, że podziwia widoki. Po jakimś czasie
dolecieliśmy nad Czerwoną Pustynię. Pegazy zaczęły ciężko dyszeć i
lecieć wolniej.
- Długo nie dadzą rady.- powiedziała Spark zakładając na głowę kaptur płaszcza. Po chwili naszym oczom ukazała się stara gospoda. Wylądowaliśmy. Bella dała koniom pić, a ja i Spark weszliśmy do karczmy. Stół wycierała zgrabna wilczyca. Spojrzałem się na nią, a ona puściła mi oko. Spark nadepnęła mi na łapę. - Co ty wyprawiasz?!- warknęła. Podeszliśmy do lady, za którą siedział na bujanym fotelu stary łaciaty wilk z zabandażowanym prawym uchem. - Ja to załatwię.- szepnąłem do Spark.- Witaj towarzyszu chcielibyśmy zostawić u ciebie dwa konie i rydwan. - A czy ja wyglądam na stajennego?!- burknął wilk. Rzuciłem na ladę worek pełny złotych monet, który dostaliśmy od Etery "gdybyśmy mieli jakieś problemy z miejscowymi". Wilk otworzył szerzej oczy na widok złota. - Jak długo was nie będzie?- zapytał miłym głosem basior nie odrywając wzroku od sakiewki. - Za tyle złota powinieneś je trzymać w najlepszych stajniach do końca ich życia.- powiedziała Spark. - Nie będę was dłużej przetrzymywać.- powiedział Stary Joe.- Ale na własnych nogach daleko nie zajdziecie. - Czyli?- zapytałem. Stary Joe zaprowadził na do stajni za karczmą. Stały tam trzy konie. Wtedy weszła Bella z pegazami. Joe zagwizdał na widok dorodnych pegazów. - Może moje konie nie są tak dorodne, ale przejadę 100 km dziennie pustynie bez kropelki wody. Spark dostała kasztanowatą klacz, Bella srokatego wałacha, a ja czarnego ogiera. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy. Rzeczywiście po dwudziestu minutach szybkiego kłusu dojechaliśmy do drogowskazu. - West Bridge 20 mil.- powiedział Bella ocierając łapę drewniany znak. Ruszyliśmy w kierunku miasteczka. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz