Ruszyliśmy biegiem za duchem. Nagle przypomniała mi się jakaś rymowanka. Zaczęłam ją nucić.
Zauważyłam, że duch zaczyna zwalniać. Przystanął i zszedł z wałacha.
-Jak to się stało że wy! - podkreśliła ostatnie słowo - Zakłucacie MÓJ spokój?!
Rose wyszla na przeciw.
-Przodkini moja - zaczęła - Wezwanie ciebie nie było przypadkie. Chodzi o to by świat uchronić przed upadkiem.
-Kontynuuj - powiedziała już mniej zirytowana.
Rose opowiedziała o wszystkim.
-Nie mogę wam zbytnio pomóc ale dam wam coś - duch zaczął się rozmazywać. Rzuciłam się na niego.
-Czekaj! - krzyknęłam. Moją łapę przeszyła szpada. A w drugiej znalazłam Jakiś stary pergamin.
Ale nie miałam siły go przeczytać. Moje oczy przykryła ciemna kurtyna. Ostatkiem sił wyjęłam z łapy przedmiot. Momentalnie stanłęam na nogach jak nowo narodzona. Rose stała pobladła na twarzy.
-Zwariowałaś?! - krzyknęła - Jak moglaś zrobić coś takiego?
-To odwaga -odpowiedziałam.
-Nie to GŁUPOTA! - krzyknęła wadera.
-Całe życie uczono mnie, że odwaga to cecha szlachetna i należy ją szanować. Odwaga nie jest głupotą!- spojrzałam na pergamin - Masz - podałam go - Radź sobie sama!
Odwróciłam się i pobiegłam przed siebię. Łzy spływały po mojej twarzy tworząc małe strumyki wilgocąc moją sierść. Poszłąm nad brzeg jeziora. W mojej głowie roiło się od myśłi egzystencjalnych.
Przy brzegu pojawił się Damien.
<Damien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz