Rano obudziłam się około 6:50 i cicho wyszłam z jaskini. Pobiegłam nad
źródełko napić się. Kiedy wracałam zobaczyłam biegnącego Azteka.
Schowałam się w trawie. Basior nie zauważył mnie. Zaciekawiło mnie dokąd
tak biegnie. Wróciłam do jaskini.
Około 9:00 postanowiłam sprawdzić czy Aztek jest na terenie watahy, ale
nigdzie go nie było. Postanowiłam znaleźć jego ślad i pobiec nim.
Wróciłam do zagajnika gdzie widziałam go po raz ostatni i pobiegłam za
jego śladem.
Po paru godzinach dotarłam do Czerwonej Pustyni.
- Po jakie licho tu szedłeś?- zapytałam sama siebie i ruszyłam dalej.
Około południa zrobiło mi się strasznie gorąco. Kiedy zatrzymywałam się,
aby odpocząć piach parzył mnie w łapy. Zobaczyłam kaktusy. Podbiegłam
do jednego i użyłam mojej mocy. Z kaktusa pociekła woda. Wypiłam całą i
usiadłam na ziemi. Zamknęłam na chwilę oczy, a potem upadłam na ziemię i
zemdlałam.
Po jakimś czasie obudziłam się w siodle.
- Gdzie ja jestem?- zapytałam.
Przede mną siedział przystojny wilk w kapeluszu:
Gdy to powiedziałam zatrzymał swojego bułanego konia i zeskoczył z niego, a potem zdjął mnie.
- Co panienka robiła na środku pustyni czy panienkę okradli?- zapytał trzymając mnie.
Wyrwałam mu się, ale nie mogłam złapać równowagi, więc usiadłam.
- Nikt mnie nie okradł.- powiedziałam otrzepując się z piachu.
- Leżałaś nieprzytomna przy kaktusie bez kolców...
- Możesz mnie zabrać do jakiegoś miasta?
- Oczywiście. Och! nie przedstawiłem się! Bardzo mi miło, Givian jestem.
- Aura.
Wsiedliśmy na konia i ruszyliśmy w kierunku West Bridge.
- Skąd jesteś? Nie wyglądasz na miejscową.
- Z Wolf Blood.
- Mogę Cię tam odwieźć.
Wtedy przypomniałam sobie przez kogo tu trafiłam.
- Nie jedziemy do West coś tam.
Basior zaśmiał się i popędził konia. Na miejscu wszyscy się na mnie
patrzyli. Prawdopodobnie z powodu koloru mojej sierści. Tu wszyscy byli w
kolorach szarych czarnych i brązowych. Zatrzymaliśmy się przy barze.
Givian poił konia, a ja rozglądałam się dookoła. Nagle zobaczyłam Azteka
wchodzącego do baru.
- Aztek!- krzyknęłam i ruszyłam w jego stronę.
- Poczekaj!- krzyknął Givian i ruszył za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz