czwartek, 27 lutego 2014

Od Azteka Dziki Zachód Część.1

Nudziło mi się.Postanowiłem sprawdzić co się znajduję poza granicami królestwa. Wiedziałem że ryzykuję.Jeśli złapali mnie by w innym kraju bez odpowiednich wilczych ''dokumentów'' wydawanych przez księżniczkę mogłem przepłacić życiem.Ruszyłem o 7.00.Nic nikomu nie powiedziałem.Około godziny 14.00 byłem już na granicy.Pobiegłem na zachód ponieważ nigdy nie dowiedziałem się co za kraj się tam znajduję.Granice tamtego kraju zaczynała ogromna piaszczysta preria


(bez konia)


-Jakiś dziki zachód.?-pomyślałem sobie
Ostrożnie położyłem łapę na piasku.Potem drugą i dalej.
Zaczołem biec przed siebie.Słońce paliło.Byłem wykończony.Upadłem na ziemię.
Było tak gorąco że prawie nic nie było widać.Miałem już zamykać oczy gdy w oddali zobaczyłem dyliżans zaprzęgnięty w 4 czarne konie.
Podjechał do mnie i się zatrzymał.
-Pomóc.?-zapytał wilk woźnica
 -Gdzie mogę znaleść najbliższę miasteczko.?-zapytałem wykończony
-Nie będziesz sam szedł w taki skwar podwiozę cię wsiadaj.!-zaproponował
Wsiadłem i ruszyliśmy.Podczas drogi podziwiałem przepiękne krajobrazy.Mijaliśmy wiele rancz,stad krów,wilków ''kowboji'' nie wyglądających przyjaźnie.Wyjrzałem przez okno w dyliżansie i spojrzałem na wilka powożoncego nim.
-Przepraszam co to za kraj.?-zapytałem trochę przerażony odpowiedzią.
-To jest mój drogi....Dziki Zachód.!-krzyknoł basior
-Wow..-odebrało mi mowę.
-A ty młodzieńcze skąd jesteś.?-zapytał mnie basior.
-Ja z Wolf Blood-odpowiedziałem dumny
-O to niezły kawał drogi musiałeś przebyć-rzekł zdziwiony
-Tak-powiedziałem krótko
-My Wilczy Kowboje rzadko opuszczamy nasz kraj mamy za dużo obowiązków zresztą wilki z innych kraji nas zbytni nie lubią dziwią się że jeździmy konno,pasiemy krowy itp.-Rzekł smutno wilk
-My w Wolf Blood Kingdom też jeździmy konno i inne kraje nas lubią i odwiedziają-zaśmiałem się
-To fajnie ale my chyba jesteśmy dla was trochę za wsiowi pomyśl co by powiedziała wasza księżniczka Etera gdy by tu przyjechała.?-rzekł
Zamarłem w słowie.Nie wiedziałem co odpowiedzieć.Dyliżans się nagle zatrzymał.Wysiadłem.
Staliśmy obok starych drewnianych znaków wskakujących poszczególne miasteczka.
-Dalej już cię nie podwiozę muszę zajechać na jakieś ranczo napoić konie do najbliższego miasteczka masz 3 minuty drogi od tych znaków. Idź do Riders City -powiedział i odjechał.
Posłusznie ruszyłem w stronę którą wskazywał znak.Po określonych 3 minutach dotarłem do miasteczka. Wokoło było słychać''kowbojską'' muzykę,rżenie koni, muczenie krów.Niezliczona para oczu z tego miasteczka patrzyła się na mnie dziwnie.No właściwie tylko ja nie miałem kapelusza.Zaczołem rozglądać się za jakimś noclegiem.

<Dokończcie>




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz