-Etera! - krzyknęłam. Otworzyła oczy i próbowałą wstać ale mocą którą została porażona zwaliła ją z nóg, pierwszy raz widziałam ją w takim stanie.
-Aura! - krzyknął Aztek - Chyba zemdlała przez ten błysk!
Nagle wpadła mi do głowy pewna myśl.
-Chodźcie! Za mną!
Szliśy w kierunku jeziiora i gór w których spotkaliśy magicznego jelenia wraz z Olafem. Dwie wadery były niesione na noszach.
-Feylo! Feylo! Feylo! - krzyknęłam.
-Nie nauczyłą cię babcia, że boga nie wzywa się na daremno?- zapytała sarkastycznie.
-Nie możesz wiedzieć o żadnej rzeczy której uczyła mnie moja babcia - odpowiedziałąm z łobuzerskim uśmiechem.
-Ah, tak?
-Poczekaj . Muszę co o czymś powiedzieć. A propo babci . Nauczyłą mnie wielu rzeczy naprzykład tego.
Zaczęła recytować wierszyk którego nauczyłą mnie babcia.
-Nim pierwsze zejdzie słońce,
Dnia ostatecznego,
Bogini z stworzona z
promienia słońca,
dziecko Boskiej dwójki,
odejdzie do nich mimo bójki,
spróbuje światem zawładnąć,
lecz ktoś pokona ją,
i trafi tam do góry,
gdzie spokój na niebie odnajdzie,
i do rodziców skruszona wróci,
lecz pamiętaj,
co stotysięcy lat powróci!
-Ty, ty ... wredna wadero! - krzyknęła zmieniając się w tysiące brylancików.
Nagle niebo rozjaśniało...
<Etera?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz