Czułam coś mokrego w okolicach serca.Zaczęłam otwierać oczy . Obok mnie stała Victoria.
-Potwór odszedł...?-zapytałam szeptem mojej przyjaciółki.
-Tak. - odpowiedziała z czułością w głosie.
Rozumiałyśmy się jak siostry. Oby dwie nawet jeżeli miałybyśmy przypłacić życiem chcemy uratować przyjaciół.
Chciałam wstać. Ale mimo wzrastającej we mnie siły czułam w skurcz i straszny ból w okolicach lewej przedniej łapy ale...Udało się.
Mimo bólu uśmiechnęłam się.
- Boże! - usłyszałam znajomy głos- Nic jej nie jest ? - zapytała druga z najdroższych mi osób.
-Mało co i nie udało by się uratować Belli - odparła Victoria - Ale na coś jednak przydał się mój dar , musimy się teraz nią zająć. Czy coś cię boli ? - zapytała łagodnym głosem.
-Tylko łapa - odpowiedziałam . Chociaż nie chciałam to i tak wykrzywiłam się z bólu.
-Wracajmy do zamku - powiedziała Etera - Tam mi o wszystkim opowiecie.
Mimo iż chciałam iść sama nie dawałam rady. Dwie wadery dzielnie podtrzymywały mnie całą drogę.
Byłam im strasznie wdzięczna. Strasznie cieszę się że nikomu nic się nie stało...
<Etera?> <Victoria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz