Po 2 godzinach jazdy przez bagna, lasy i stepy dotarliśmy nad jezioro. Tafla wody była błękitna, a woda zaskakująco czysta. Wjechaliśmy na most z białego drewna. Zobaczyłam parę dziwnych stworzeń morskich. Nagle Bella szturchnęła mnie i pokazała łapą w górę podniosłam oczy i aż otworzyłam buzię z zachwytu. Nad linią lasu wznosił się przepiękny pałac.
Prosto z mostu wjechaliśmy do lasu. Ścieżka pięła się stromo w górę. Po parunastu minutach wjechaliśmy do wioski. Zwolniliśmy do stępa. Ludzie uśmiechali się do nas, a na widok wadery w niebieskim płaszczu parę wilków zaczęło wiwatować.
- Niech żyje królowa Nessy!- krzyczeli.
Zobaczyłam chłopca bawiącego się ze szczeniakiem. Szczeniak odbiegł a chłopiec skoczył za nim i w locie zmienił się wilka. Podjechałam do naszej przewodniczki.
- W naszym królestwie mieszkają wilki i wilkokrwiści.- wyprzedziła moje pytanie wadera.- Nasza królowa jest wilkokrwista, a król to czysty wilk.
- Mają dzieci?- zapytałam z osobistych powodów.
- Nie.- powiedziała wadera dziwiąc się.
Wyjechaliśmy z wioski i ruszyliśmy galopem. Po chwili zza drzew wyłoniły się białe mury. Wjechaliśmy kłusem przez bramę. Wadera dała znak łapą strażnikom jadącym z nami, a ci skręcili konie i odjechali. Zatrzymaliśmy się przed stajnią, z której wyszedł przystojny wilkokrwisty.
- Zabierz je do stajni, daj jeść i pić.- wydała rozkaz wadera.
- Tak jest.- zmienił się w człowieka i zabrał Ospacę, Blanco i siwego ogiera wadery.
Wilczyca zaprowadziła nas do głównego pałacu, który nazywała Dużym Zamkiem. Wprowadziła nas na salę tronową. Na końcu długiej sali znajdowało się ogromne okno z widokiem na góry. Rozglądałam się podziwiając ręcznie zdobione kolumny i posągi bogów. Wielu z nich nie znałam. Kiedy podeszliśmy zobaczyliśmy parę wilków grających w szachy. Od razu wzbudzili moje zaufanie.
- Znów wygrałaś.- uśmiechnął się wilk podnosząc filiżankę z herbatą.
- Panie, pani.- ukłoniła się wadera.
- Desto!- ucieszyła się królowa.- A to pewnie ci wilkokrwiści?
- Tak. Miała być dwójka, ale była ich trójka gdy ich znalazłam.
- Doskonale.- ucieszyła się dość młoda wadera w pięknej koronie.
- Witaj pani.- powiedziałam.- Jestem księżną watahy Wolf Blood Kingdom i przysyła mnie księżniczka
Etera. Jej matka została porwana prze wilki.
- To Trojas.- stwierdził król.- Wojna wisi w powietrzu. A po co miałby porywać wilkokrwistą z tak odległego królestwa.
Opowiedziałam im wszystko o łowcach, porwaniu i o zainteresowaniu królowej mocą Belli.
- Według naszej kultury co tysiąc lat bogini Tajfa odradza się jako wilkokrwistna. Za każdym razem jest to inny żywioł. Według naszego kalendarza teraz pora na wiatr.
- Ale kiedyś moja moc nie była taka potężna.- zaprotestowała Bella.
- To pojawia się z wiekiem.- stwierdziła królowa.
- Łowcy bez wątpienia przyszli po ciebie, ale gdy zobaczyli jaką masz moc postanowili porwać przynętę.
- Wojna od dawna wisi w powietrzu. Trojas to tyran, który nie cofnie przed niczym. Ale jest już późno, a za wami długa droga idźcie spać.
Poszliśmy na górę i każdemu została przydzielona komnata. Moja była z balkonem z widokiem na jezioro z białym mostem, las i stepy. Wzięłam kąpiel i poszłam spać. Zasnęłam od razu. Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez otwarte okno na balkonie. Na korytarzu spotkałam Bellę. Powiedziała, że była u Fritza, ale on spał jak zabity. Zeszłyśmy na śniadanie. Król i królowa już jedli. Nie było tam przepychu - parę półmisków z owocami, dzbanek mleka z miodem, pieczony zając w pomarańczach i dzisiejsze gazety. Usiadłam obok Belli i nalałam sobie filiżankę kawy. Do tego kawałek zająca i gazeta "Voxcy" z wilcza modelką na okładce. Przeczytałam jeden artykuł o modzie i odłożyłam pismo. Usłyszałam, że ktoś idzie. To była Desto, wadera, która nas tu dowiozła. Przywołała mnie do siebie.
- Tak?- zapytałam ją gdy oddaliłyśmy się od stołu.
- Mówiłam wam, że obserwujemy was od ataku Funów, odkąd pozostawiłyście tam klacz.- zaczęła królewska doradczynią jak się wczoraj dowiedziałam.
No tak, zupełnie zapomniałam o Clover.
- Dzięki adrenalinie dobiegła na tamta polanę.- ciągnęła.- To taktyka Funów. Jeden strzałów i ich ofiary zostają bez szans. Ale klacz przeżyła.
- Co? Jak to?- na wieść, że Clover żyje chciałam od razu polecieć do Belli.
- Żyje, ale nie jest z nią najlepiej. Trucizna była bardzo silna. Nasi szamani i weterynarze rokują dobrze, ale chciałabym abyś nic nie mówiła Belli.
- Dobrze.
- Kiedy klacz wyzdrowieje Bella o wszystkim się dowie, a w tedy...
Nie dokończyła. Ugryzła się w język i odeszła. Wróciłam na śniadanie. Fritz zajadał zająca popijając mlekiem z miodem.
- Postanowiliśmy, że ktoś musi powiadomić waszą księżniczkę.- powiedziała królowa.- Ty i Bella jesteście zbyt cenne. Więc postanowiliśmy, że Fritz pojedzie.
- Wyruszą z tobą oczywiście strażnicy.- uspokoił go król.
W południe Fritz wyruszył z szóstką strażników. Najwcześniej jakieś wieści przyjdą za tydzień - jak zapewniłam nas Desto - więc postanowiłyśmy z Bellą pozwiedzać wioskę.
<Bella?> <Fritz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz